Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi endriu68 z miasteczka Lublin. Mam przejechane 160138.20 kilometrów w tym 33.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.28 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy endriu68.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 511.00km
  • Czas 19:43
  • VAVG 25.92km/h
  • Sprzęt wielbłąd
  • Aktywność Jazda na rowerze

119-w (MP-2014)> 500 km.

Sobota, 7 czerwca 2014 · dodano: 10.06.2014 | Komentarze 5

http://www.gpsies.com/map.do?fileId=xmvfsxrtvrfuuj...

Suche fakty:
(start 8:05- powrót 8:03), bez awarii.Spotkanie na trasie samych fajnych pań i panów.
Organizacja: (trasa,postoje, wóz techniczny, ... pogoda)- super.
Może tyle , bo i tak kogo to obchodzi.
Miły kolego z Pomorza: nie miej za złe styl błędy etc.specjalnie "for you"
Moja druga 500-tka.
Dzięki koledze z pracy doszedłem do jedynego słusznego wniosku co do M.P.- trzeba się przede wszystkim dobrze wyspać, żeby być w komfortowej sytuacji i ukończyćmaraton. Dlatego we dwóch pojechaliśmy na agro już w czwartek. Przy okazji mieliśmy zrobić rekonesans ostatnich kilometrów trasy.
Wjeżdżając w dawne siedleckie , a obecnie mazowieckie województwo- szlak mnie brał, jak organizator, moje ukochaną Lubelszczyznę obsmarował: wredne województwo- a tu Korczew i okolice, aż prosiły się o zamknięcie dróg z powodu nieprzejezdności.
Agro to osobny temat; było super, właściciel :stary warszawiak bardzo godnie nas przyjął polecam jego lokum.
Stres przed maratonem był. Wiadomo 500km. to nie w kij pierdział, a w dodatku kilku dość sławnych, by nie rzec z pierwszych stron gazet(poczty pantoflowej) ludzi miało przyjechać.
Czy w ogóle uniżą się by porozmawiać , uścisnąć dłoń ze zwykłym rowerzystą.? Dla większości nie było to problemem.
Brałem już udział w 500/24, ale w mniejszym gronie, z wozem technicznym , który dla 13 osób nie zawsze był pod ręką, dlatego nie wyobrażałem sobie 50osób na jeden wóz, podziału na grupy wyłonione na zasadzie : kto do mnie , ten ze mną.
Wszystko jednak zadziałało , na 4 z plusem. Sami dorośli, wiedzący w co się pchają ludziska. Przed startem kolega Gabriel z Łodzi przymocował butna stałe do zepsutego pedału i jak się później okazało dociągnął do mety bez większych problemów.
Na początku jechałem w grupie transatlantyckiej- znałem wcześniej Marka jak i wielu innych, którzy ponad normę do Niego przylgnęli. Na początku jechaliśmy po mało ruchliwych szosach ,w miarę trzymając tempo. Pierwsze sikustopy po wieczornym nawodnieniu i trzeba było gonić grupę , która już się tasowała. Jechaliśmy trochę , miejscami bezładu, całą szerokością drogi, lub obok siebie. Przed Serokomlą była solidna gleba. Ale twardy facet jechał dalej.
Przed Lublinem jechałem też z Piotrkiem Wax-em, licząc ,że On już jest wyjechany dojazdem na M.P.- nic z tego. Po prostu:IRONMAN i wszystko w temacie.
Moja żonka miała kibicować mi z młodszą córką na jednym ze skrzyżowań. Ja ich nie widziałem, a one poznały na zdjęciach (!) Wax-a („ ten długi, widziałam go”), 4 gottena, („ wkolorowj koszulce z bródką , też wysoki”- pewnie Memorek. A ojca i męża , nie widziały(?).
Przed Lublinem chciałem się trochę oddzielić by minąć wszystkie doły i mieć czas na cmoknięcie dam- wyszło jak zwykle, nic z tego.
Drogę do obiadokolacji pokonaliśmy w małych raz 2, 4 osobowych grupach.
W Radecznicy , obowiązkowo zabrałem wodę z cudownego źródła. Podjazdy przed Szczebrzeszynem bardzo mnie zaskoczyły. Raczej tego odcinka nigdy nie przejeżdżałem.
Po dłuższym postoju ,żurku, 2 kawach i „ruskich”, zapadała noc ,i rad nie rad ,trzeba było się ruszyć. Tę drogę znałem bardzo dobrze.
Pełno wertepów, Marek łapie 2 kapcie w ciągu godziny.
Zjazd na Pilaszkowice, grupa się rozsypuję: jedni odjeżdżają, inni giną gdzieś w ciemnościach. Do Milejowa udaję się razem z Tytanem, który nie znał dogi. Zatrzymujemy się na stacji paliw i wyprzedza nas dwójka, którą doganiamy : Wax i 4 gotten..
20 minut postoju w Łęcznej koło parku z dinozaurami i jedziemy dalej. Raz ze swoimi ziomkami, a od czasu do czasu dołączam do mocarzy: Transatlantyk, Wax, Memorek., Tytan, 4 gotten. Piotrek tak ziewa ,że i mnie na coś się zbiera. Na szczęście gdy pokonałem 450 km, zrozumiałem ,że dam radę. Marek podaję pomysła ,żeby zmieścić się w czasie 24 godzin i zaczyna realizować plan. Chyba na 15 km. przed metą znów łapie kapcia- czwartego z kolei, ale rzutem na taśmę udaję się i jego i mojej (lubelskiej trójce) dotrzeć przed 24 godzinami.
Idea maratonu , bardzo fajna, pogoda: lepsza nie istnieje. Mimo pójścia na żywioł-spontan w jeździe zabawa i frajda była bezcenna.
Organizator dobrze kombinował z ustaleniami, ale przy takim pospolitym ruszeniu było jak było. Nie ma co się obrażać na stan dróg, sklepów jak iwiele innych spraw.
Ja miałem lepiej: byłem wyspany(agro), znałem drogę.
Wóz techniczny i jego załoga chyba mieli gorzej od maratończyków, a tacy fajni , uśmiechnięci-.
Dziękuję wszystkim za miłe towarzystwo .





Komentarze
Hipek
| 14:11 środa, 11 czerwca 2014 | linkuj Ładnie, ładnie. Każdy inaczej opisuje ten maraton. Fajnie tak zobaczyć go z różnych perspektyw.

BTW, mogę dorzucić link do relacji na forum?
endriu68
| 19:00 wtorek, 10 czerwca 2014 | linkuj Daliśmy czadu we czterech.
Ja tylko za Międzyrzeczem, po nieświeżym hot-dog-u.
A i tak ,to TY Mariucha na to wszystko mnie podpuściłeś.
Mariobiker1973
| 12:51 wtorek, 10 czerwca 2014 | linkuj Andrzejku dałeś czadu !!!
4gotten
| 12:31 wtorek, 10 czerwca 2014 | linkuj No, od razu lepiej. Dobrze się czytało. Ciekawie jest dowiedzieć się jak wyglądał MP z perspektywy innych uczestników. Do zobaczenia gdzieś na trasie.
4gotten
| 05:32 wtorek, 10 czerwca 2014 | linkuj Mógłbyś się bardziej rozpisać, mnie obchodzi ;-)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!